Nie sądź książki po okładce
Od wielu lat prowadzona
jest edukacja celem przybliżenia problemów ludzi z niepełnosprawnościami. Chodzi
tu zarówno o pomoc we włączeniu tej grupy w społeczne życie, jak i choćby
kwestie dotyczące barier architektonicznych. Gdy rozejrzymy się wokoło, to
owszem wiele się zmieniło i zmienia. Przybywa podjazdów, ramp, odpowiednio
wyposażonych łazienek, specjalnych miejsc parkingowych.
Oczywiście mimo edukacji
zdarzają się zaparkowane pojazdy tak, że osoba na wózku nie ma szans na
przejechanie, zdarzają się „sprytni” kierowcy, którzy zmieszczą swój samochód
obok zaparkowanego na wielkiej przestrzeni koperty samochodu osoby niepełnosprawnej i
uniemożliwią jej wsiadanie. Często społeczeństwo oburza się, piętnuje,
umieszczając zdjęcia w Internecie, bywają konsekwencje w postaci mandatów. Taka
rozwijająca się świadomość obywatelska bardzo cieszy.
W naszą rzeczywistość
wpisują się też piktogramy oznaczające niepełnosprawność. Chyba
najpowszechniejszy postać na wózku inwalidzkim. Ostatnio pomyślałam jednak, że
te piktogramy wrysowują w naszą świadomość pewien rodzaj niepełnosprawności,
ten bardzo oczywisty, gdy zmuszeni jesteśmy poruszać się na wózku inwalidzkim.
A ile jest ciężkich chorób, które bardzo upośledzają, jednak nie jest to
widoczne na pierwszy rzut oka?
Choruję na Zespół
Ehlera-Danlosa, czyli jestem tzw. medyczną zebrą i jako rasowa zebra codziennie
borykam się z rzeczywistością wielkiego miasta.
Mam to szczęście, że udaje
mi się zachować sprawność i tylko częściowo korzystam ze sprzętu, który jest
widoczny dla otoczenia i może być kojarzony z chorobą, czy niepełnosprawnością.
Owszem są dni, gdy muszę przywdziać moją ochronną zbroję w postaci ortez,
kołnierza czy gorsetu, a w dłoń chwytam kule. Jednak dzięki rehabilitacji udaje
mi się być prawie „normalną”, jeszcze w miarę młodą kobietą. I taka szybka,
powierzchowna ocena mojej osoby bywa dla mnie bardzo krzywdząca. Zaczynają się
moje osobiste schody, bo niestety większość „ocenia książkę po okładce”.
Sytuacje, w których jestem
brutalnie edukowana, opluwana jadem osób sprawiedliwych, wszystko wiedzących:
– korzystanie z windy,
– korzystanie z miejsca
siedzącego w tramwaju, autobusie, poczekalni przychodni itd.
Podobnie bywa w kontakcie
z:
– niektórymi lekarzami, w
tym praktycznie wszelkimi orzecznikami, decydującymi o moim losie,
– osobami znajomymi.
„Taka młoda, schodami by polatała, a nie dupę windą wozi”.
„Winda jest dla osób starszych i naprawdę potrzebujących”.
„Jacy ci młodzi ludzie niewychowani, siedzi taka i nawet nie
ustąpi starszej osobie. Gdzie to było chowane! Skandal!”
„Chyba może pani postać, tu przychodzą ludzie starzy i
schorowani. Pani jest młoda!”
„Do lekarza przychodzi się z jednym problemem, przez panią będzie
poślizg i ludzie będą czekali”.
„Ból to nie jest problem”.
„Ramie panią boli… tu nic nie widać”.
„Depresja…wystarczy wziąć się w garść”.
„Dlaczego nie chcesz się spotkać? Ostatnio masz same wymówki!”
„Jak to tego nie jesz?! Przecież to zdrowe! Wymyślasz, jak zjesz
trochę nic ci się nie stanie”.
To kilka cytatów, z jakimi
się spotykam, bo jestem chora, mojej niepełnosprawności nie widać, a tak łatwo
ocenić według sobie tylko znanych kryteriów.
Walczę, by zachować
sprawność, ćwiczę, chodzę na rehabilitacje, które zawsze są tak bolesne, że
wyciskają mi łzy z oczu. Staram się dostosowywać swoją dietę do ograniczeń
mojego organizmu tak, by jak najmniej podrażniać wadliwy układ pokarmowy.
Staram się słuchać organizmu i kardiologa, i nie pozostawać w pozycji pionowej
dłużej niż 0,5 h. Wszystko to niesie za sobą przykre dla mnie konsekwencje.
Wychowujący mnie ludzie w
tramwaju czy autobusie nie wiedzą, że dużo bezpieczniej dla mnie jest siedzieć.
Każde szarpnięcie pojazdem może skończyć
się co najmniej zwichnięciem stawu. Pozycja pionowa kończy się dla mnie
omdleniem, ponieważ moje organy nieprawidłowo pracują i w takiej pozycji bardzo
szybko dochodzi do spadku ciśnienia, a w konsekwencji omdlenia. Upadek
spowodowany omdleniem tez niesie ryzyko dodatkowych urazów. Czasem jestem
personalnie wywoływana: „Pani jest młoda,
proszę ustąpić tej starszej pani”. Jakaś obrończyni uciśnionych próbuje naprawiać
świat. Wtedy grzecznie odpowiadam: „Rozumiem,
że ta pani jest starsza, ale ja jestem osoba chorą i niepełnosprawną i
wolałabym nie wstawać, bo jest to dla mnie ryzykowne”. Część osób akceptuje taką odpowiedź, ktoś inny
będący bardziej na siłach ustępuje i wszyscy są zadowoleni. Jednak czasem
trafia się frustrat, który po prostu chce się wyżyć i wisząc nad głową,
zwyczajnie mnie wyzywa, bo potrafi zobaczyć tylko młodą, „zdrową” kobietę i nie
potrafi usłyszeć i zaakceptować moich wyjaśnień.
Kiedyś pod czas takiej
awantury uległam i wstałam. Autobus był wyjątkowo zatłoczony, obok mnie stało
dwóch młodych chłopaków balansujących tylko na swoich nogach i dyskutując
zawzięcie. Autobus gwałtownie zahamował, ja się trzymałam, a stojący obok
chłopak wpadł całym impetem na mnie. Na
najbliższym przystanku wysiadłam, a w zasadzie zostałam wypchnięta, bo ból mnie
spowolniał ze zwichniętym barkiem i przez pół roku go rehabilitowałam.
I tak do każdej krytycznej
uwadze powyżej towarzyszy mniej lub bardziej nieprzyjemna historia. Nie chodzi
mi jednak o wylewanie żalu, a uświadomienie, że nie każdą niepełnosprawność widać na pierwszy rzut oka.
Osoby cierpiące na EDS
nawet te w lepszej kondycji, są bardzo delikatnymi osobami narażonymi na różne zagrożenia.
Układ kostno-stawowy:
– zwichnięcia,
podwichnięcia, przeciążenia stawów, kręgosłupa, a nawet złamania przy błahych
upadkach.
Skóra:
– łatwe siniaczenie się,
duża podatność na zranienia, bardzo trudno gojące się rany.
Układ krwionośny, nerwowy:
– tachykardia, spadki
ciśnienia prowadzące do omdleń,
– Zespół Przewlekłego
Zmęczenia, zmęczenie bólem,
– depresja i lęki.
Chyba jednak przed nami
bardzo daleka droga, by wyedukować tak społeczeństwo, by rozumiało i
akceptowało fakt, że nie każdą niepełnosprawność widać.
Ja z kolei mam padaczkę, której też na zewnątrz nie widać. Uwielbiam książki, muzykę, a zainteresowania to medycyna. Też jestem zwykłą dziewczyną, a padaczka, z którą żyję też jest nieuleczalna - można tylko leczyć objawowo. Też lepiej, żebym w autobusie siedziała, bo może mi się słabo zrobić i też miałam niejedne docinki. Z czym innym żyję, ale witam w klubie odnośnie przyjaciół (chorób), które mamy.
OdpowiedzUsuń