Zebra na kwarantannie
Jestem osobą chorą
przewlekle, moja odporność jest osłabiona, co oznacza dla mnie obecna sytuacja
związana z koronawirusem? Kwarantanna.
Dobrowolnie pozostaję w domu, mimo że nie jestem chora, zarażona koronawirusem
i oby tak pozostało. Dla mnie to nie pierwszy raz, gdy rozsądek podpowiada
siedź na tyłku. Zaostrzenie się objawów choroby skłoniło mnie do wprowadzenia
wielu zmian w moim życiu i pokochaniu moich 20 metrów kwadratowych, a łóżko
stało się najwierniejszym przyjacielem.
Odporność
Od dziecka miałam słabą
odporność. Mój organizm nie radził sobie w walce z patogenami. Sprowadzane z
zagranicy szczepionki, witaminy, modyfikowanie diety nic nie pomagało. Bywały
lata, gdy więcej dni spędzałam w łóżku niż w szkole. Już wtedy doświadczałam
izolacji od rówieśników, od normalnego życia. Tym bardziej że nie było wtedy
tylu możliwości komunikacji wirtualnej. W zasadzie nie wszyscy mieli telefon.
W wieku dojrzewania trochę
się unormowało i już nie przyciągałam jak magnes wszystkich chorób świata.
Chyba to była cisza przed
burzą, bo nagle mój system immunologiczny wystąpił przeciwko mojemu własnemu
organizmowi, fundując mi min. Hasimoto (zapalenie tarczycy). Hiperaktywny układ
odpornościowy zaczął atakować własne tkanki, traktując je jak wroga. Jeśli do tego
dołożyć niedobory witaminy D3, która się praktycznie nie wchłania mamy
mieszankę wybuchową, która nie raz przysporzyła mi szerokiego spektrum
problemów. Organizm ma problem ze
zwalczeniem najdrobniejszej infekcji, a przyciąganie tychże infekcji jest nieproporcjonalnie
wyższe niż przeciętna.
Co
mi pomaga w zwiększaniu odporności?
Witamina
D3 i C.
Większość ludzi cierpi na
niedobory tych witamin, a są one m.in. odpowiedzialne za kondycję naszego
układu odpornościowego. Przyznaję, że od czasu, gdy zaczęłam stale
suplementować witaminę D3 i C coraz mniej chodzę zasmarkana, a nawet jeśli w
tzw. sezonie zdarzy mi się jakieś przeziębienie, to przebiega w łagodniejszy
sposób i trwa zdecydowanie krócej.
Zmiana
diety.
Świeże owoce i warzywa to
podstawowe produkty w mojej kuchni. Całkowicie zrezygnowałam z cukru, glutenu,
laktozy, konserwantów, jakiejkolwiek żywności nieprzygotowanej ze świeżych
produktów. Ubolewam, że niestety z powodu nietolerancji, uczuleń czy kłopotów z
systemem trawiennym niecała zielenina mi służy. Niestety nie jestem w stanie
sięgać po wiele produktów zawierających cenne składniki i witaminy. Musiałam
całkowicie wykreślić ze swego menu kiszonki, cebulę czy czosnek tak pomocne w
budowaniu odporności.
W obecnej sytuacji
przykładam jeszcze większą wagę, by jeść zdrowo. Niestety zapasy kilku
kilogramów ryżu czy makaronu nie zagościły w mojej kuchni, by dać mi poczucie
bezpieczeństwa.
Sen.
Dbam o właściwą ilość snu i
odpoczynek.
Ruch
i śmiech.
Najbardziej kocham spacery,
ale nawet bez kwarantanny nie zawsze mogę sobie na nie pozwolić. W czasie zimy,
gdy chodniki są pokryte śniegiem, czy lodem również jestem uwięziona w domu.
Wyjście na taką niepewną powierzchnię czasem jest po prostu zbyt ryzykowne. Nie
znaczy to, że zupełnie rezygnuję z ruchu. Staram się regularnie ćwiczyć.
Właściwych dla mnie form ruchu nauczyłam się na licznych rehabilitacjach, pod
okiem wyspecjalizowanych terapeutów. Są to głównie ćwiczenia wzmacniające
mięśnie głębokie, oparte na elementach pilates czy jogi. Zawsze znajdzie się
chwila, aby poćwiczyć. Dla tych najbardziej zabieganych polecam ćwiczenia z
piłką podczas oglądania TV.
Śmiać się zawsze bardzo
lubiłam. Wprawdzie musiałam przejść odpowiednią szkołę, by śmiech nie
doprowadzał do zwichnięć szczęki, jednak uwielbiam, gdy coś rozbawi mnie tak,
że śmieje się tzw. całą piersią, a z oczu płyną mi łzy. Dlatego bardzo często
sięgam po dobre komedie, kabarety i śmieje się, aż boli brzuch. To bardzo
odpręża, relaksuje. Śmiech rozluźnia, dotlenia i również wpływa na poprawę
naszej odporności. Naprawdę warto „zmarnować” chwilę na obejrzenie zabawnego filmu,
niż siedzieć i zamartwiać się, albo robić „dziurę” w brzuchu bliskiej osobie.
Siedzę
w domu.
W sezonie tzw. grypowym
zwyczajnie siedzę w domu i bardzo ograniczam swoje kontakty ze światem
zewnętrznym. Gdy ktoś ma mnie odwiedzić lub ja się wybieram do kogoś, zawsze
pada pytanie „wszyscy zdrowi”? Są to środki ostrożności, które naprawdę
minimalizują moją krzywą przeziębień.
Ból
Ból to kolejny czynnik,
który skutecznie ogranicza moje wychodzenie z domu. Ból związany z wszelkim
urazami, które przytrafiają się z różną częstotliwość. Ból z powodu zmęczenia,
po bardzo intensywnym dniu. Pisałam o Teorii Łyżek, czyli właściwym
gospodarowaniu energią. Są takie dni, gdy popyt na energie jest wyższy niż moja
podaż, powoduje to konieczność przymusowego odpoczynku. Po wysiłku następuje
3-4 dni rekonwalescencji, bo zwyczajnie nie mam siły, by wyjść z domu.
Ból i złe samopoczucie
związane są również z reakcjami alergicznymi.
To uziemienie trudno mi było
zaakceptować. Dusza chciała, rwała się do działania, a ciało odmawiało. W końcu
jednak poddałam się, przestałam z sobą walczyć i stawiać się do pionu bez
względu na koszty. To niestety zaowocowało utratą kilku koleżanek, znajomych,
którym było trudno zaakceptować to, że odmawiam spotkania, pójścia na imprezę. Ostatnio naszła mnie refleksja, że w
tej kwestii dzieci chyba są bardziej tolerancyjne, bo moje liczne absencje w
szkole czy podwórku w czasach podstawówki nie były przyczyną tylu zerwanych
kontaktów.
Jak
to znoszę?
Nie powiem, że od razu było łatwo zaakceptować wszelkie ograniczenia. Kocham spacery, kocham podróże, byłam bardzo spontaniczna i żywiołowa. Kochałam moją pracę, która była dla mnie bardzo ważna. Teraz kieruje się rozsądkiem i chłodną kalkulacją. Minimalizuje ryzyko i dbam o siebie. Oczywiście pojawia się od czasu do czasu złość czy rozżalenie, dlaczego mnie to spotyka, dlaczego nie mogę? Jednak zaczęłam podchodzić z dużo większą pokorą do możliwości swojego ciała, bo to one wyznaczają rytm całego mojego życia.
Bardzo lubię moje
mieszkanie, które jest przytulne i sprawia, że czuję się tu bezpiecznie. Wyrzuciłam
z niego wszystkie przedmioty, które mnie przytłaczały, które sprawiały, iż
prześladowała mnie przeszłość.
Doceniam współczesne środki
komunikacji, które pozwalają na rozmowy na odległość w różnej formie. Doceniam
Internet, który jest moim oknem na świat i zabiera mnie w odległe krańce
świata. Coraz częściej sięgam nawet po kulturę dostępną online.
W obecnej sytuacji bardzo mi
doskwiera ta przymusowa izolacja. Nikt
nie lubi przymusu, nakazów, zakazów, ale jednocześnie przewlekła choroba i ból,
który ani na chwilę nie pozwala mi zapomnieć o niej, nauczyły mnie wielkiej
pokory i radości z najdrobniejszych rzeczy. Jest we mnie dużo wdzięczności,
bo w końcu każdy dzień jest darem i tylko od nas zależy, jak to wykorzystamy.
Warto zacząć od miłości do siebie wyrażonej choćby w przygotowaniu smacznego,
zdrowego posiłku. Warto czasem odpuścić sobie, usiąść i obejrzeć jakąś dobrą
komedię. W końcu śmiech to zdrowie. Warto
żyć tu i teraz, bo przeszłość już była, a przyszłość nie wiadomo czy w ogóle będzie.
Dużo zdrowia dla Was!
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisząc komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych. Więcej w polityce prywatności.